środa, 24 października 2012

Wstęp - Ucieczka.

- Nie możemy się dłużej ukrywać, Mari. Planowaliśmy ucieczkę już od dawna, a ty co? Zawsze wszystko odkładasz na później. - mój przyjaciel skarżył się tak na mnie już od dobrych 10 minut. Zaczęłam rozmasowywać sobie skronie.
Miałam mętlik w głowie. Wojna trwa już od dwóch tygodni, a my nadal siedzimy ukryci w lochach. A to wszystko z mojej winy.
- Dobra, dobra. Sebastian, jak ona nie chce, to niech nie idzie. Zawsze możemy ją tu zostawić. - mruknęła Nancy. Sebastian spiorunował ją wzrokiem.
- Bez niej się stąd nie ruszę. - wskazał na mnie palcem, a na mojej twarzy pokazał się blady uśmiech.
- To wolisz tu z nią zostać, i gnić już tak do końca swoich dni? Nie wiem jak ty, ale ja się na to nie piszę. Senerval? Może chociaż ty będziesz po mojej stronie? - spojrzała w stronę jaszczura.
- Przykro mi, Nancy. Moje miejsce jest przy boku Marissy. - zasyczał.
- Moje też. - westchnął Sebastian, zamykając oczy.
- Ach, jakie to upierdliwe...
- Dobra! - krzyknęłam.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Westchnęłam głośno z grymasem na twarzy.
- No co? Wstawać lenie, spadamy stąd. - mruknęłam, a wszyscy się uśmiechnęli. - Mam dosyć tego miejsca.
- Cóż za przekonanie! - krzyknęła Nancy. - Jeszcze przed chwilą nie chciałaś się stąd ruszyć. - dodała po chwili.
- Odwal się. - powiedziałam i westchnęłam przeciągle. - Jak to szło? Korytarzem, w lewo, prawo, znowu w lewo, i ścieki? - spojrzałam na Sebastiana poirytowana.
- Mniej więcej. - odburknął, a Nancy zrzedła mina.
- Ścieki?! Żartujecie sobie? - spojrzała na nas zażenowana.
- Mnie też to nie satysfakcjonuje, ale czy mamy inne wyjście? - spytałam.
Cisza.
- No właśnie. - zmarszczyłam brwi, a Sebastian nagle wstał.
- Nie ociągać się. - powiedział. Razem z Nancy odpowiedziałyśmy mu cichym westchnięciem.
Wstałam ze stołu i rozejrzałam się w około. Lochy.. wiecznie zimno, brudno, ciemno. Naprawdę nienawidzę tego miejsca.
- Dobra. - podeszłam do drzwi i otworzyłam je kopniakiem. - Spadamy.
***
- Czy my zawsze musimy się gubić?! - powiedziała szeptem Nancy. Jakby mogła, to by krzyknęła na cały zamek. Jestem pewna. - Było jasno powiedziane: w lewo, w prawo, w lewo, i są ścieki. Co to za filozofia, do cholery jasnej?! - warknęła.
- Uspokój się. - powiedziałam zażenowana. - Nie zgubiliśmy się. Znam ten zamek jak własną kieszeń. - powiedziałam pewna siebie. - Po prostu zboczyliśmy z kursu. - dodałam ciszej.
- Zboczyliśmy z kursu?! Co ty pierdolisz?! - powiedziała donośnie. Położyłam palec na ustach na znak, aby była cicho. Zamilkła.
Odetchnęłam z ulgą. Chwila ciszy. Muszę ułożyć sobie plan zamku w głowie.
Wdech.
Wydech.
Wdech.
Wydech.
Tak! Pamiętam! 
Pokazałam palcem w stronę korytarza. Nic nie mówiąc, zwolniliśmy krok i skręciliśmy w
wyznaczony kierunek. Ostatnie drzwi po prawej. Podbiegłam do nich i otworzyłam je bez zbędnego hałasu. Zerknęłam do środka. Nikogo nie ma.
- Teren czysty. - dodałam za sobą i weszłam do środka. Nancy i Sebastian weszli za mną.
W jednej chwili wszyscy zatkaliśmy nosy.
- Czyli.. już jesteśmy? - mruknęła Nancy.
- Ta. - potwierdził Sebastian.
Przyzwyczaiłam oczy do ciemności i zobaczyłam, że na ścianie znajduję się włącznik światła. Nareszcie! Chyba jedyne pomieszczenie w tym zamku w którym jest elektryczność.
Zapaliłam światło i moim oczom ukazały się cztery prostokątne kraty w ziemi, spod których dobiegał szum wody. Nancy rozszerzyła oczy ze zdziwienia. 
Zamyśliłam się.
- Och. - walnęłam się ręką w czoło. - Który prowadzi prosto do rzeki?! Musiało mi wypaść z głowy! - warknęłam. - Senerval, pamiętasz? - jaszczur tylko kiwnął główką.
- Drugi od lewej. - syknął. Odetchnęłam z ulgą.
- Idziemy.. a raczej, płyniemy? - zapytałam. 
Pokiwali głowami.
Podeszłam do kraty wskazanej przez Senervala. Złapałam mocno pręty i pociągnęłam je w swoją stronę. Krata urwała się za pierwszym razem, a ja odleciałam do tyłu. Na szczęście, upadłam na Sebastiana.
- Uważaj. - westchnął tylko.
- Oj dobra, czepiasz się. - uśmiechnęłam się skrępowana. Wstałam z lekką pomocą chłopaka i podeszłam do otworu w podłodze. Zerknęłam do środka. Dobrze, powiedzmy, że to zjeżdżalnia w parku wodnym.
- Skaczę pierwsza. Za mną Nancy, potem Sebastian.
Pokiwali głowami. Spojrzałam jeszcze raz w wodną otchłań. Nabrałam sporo powietrza do płuc. Raz kozie śmierć! Wskoczyłam do środka, a woda poniosła mnie w nieznanym kierunku.
* * *  
Witam Was, moi mili!
Także oto takim rozdziałem zaczynam moje opowiadanie. Nie wyszło dokładnie tak, jak planowałam na początku, ale to szczegół. Nowsze rozdziały będą na pewno z większą dawką akcji.
No to.. do następnego :3


Pozdrawiam, 
Seiko *: